ipa

Kto jest na stronie

Odwiedza nas 246 gości oraz 0 użytkowników.

Archiwum

Sekret wizyty w Lęborku

czapka 100x75Kiedy na początku sezonu motocyklowego 2014 planowaliśmy nasze podróże bliskie i dalekie, co najmniej dwa weekendy przewidzieliśmy na wyjazd do Lęborka. To nie tylko piękne miasto i ładna okolica, ale siedziba zaprzyjaźnionego klubu federacyjnego Right Riders. Jednak za każdym razem, kiedy kończył się męczący tydzień i byliśmy już „na wylotce” coś krzyżowało nam realizację tego projektu. Prezydent Right Riders Lębork kusił nas nawet perspektywą uczestniczenia w Lęborskich Dniach Jakubowych, tradycyjnie przypadających na trzecią dekadę lipca. Można wówczas nie tylko pobawić się w rytmie muzyki regionalnej ale i posłuchać starego dobrego bluesa, pooglądać jarmark średniowieczny i przyjrzeć się ulicznym występom artystycznym. Mielibyśmy możliwość ponownego przejechania mostem w ul. Waryńskiego, na którym od dziesiątek lat odbywał się tylko ruch pieszy, a teraz, po długim remoncie, miało nastąpić uroczyste jego otwarcie dla ruchu kołowego.

W Dniach Jakubowych uczestniczyć miała delegacja zaprzyjaźnionego z Lęborkiem Wołkowyska na Białorusi, w którym byliśmy w 2009 r. i ponowne spotkanie byłoby sympatyczne. No cóż, przegapiliśmy Piknik Franciszkański, a byłaby okazja  przywitania się z proboszczem parafii św. Jakuba Apostoła – ks. Markiem, który jest wytrwałym motocyklistą. Mieliśmy w pamięci ognisko z kiełbaskami, które w ubiegłym roku ks. Marek zorganizował na nasze przyjęcie. Pozdrawiamy! Taki był plan, do Lęborka pojechaliśmy jednak kiedy zaczął się kolejny okres wytchnienia od pracy: 1- 3 sierpnia 2014 r. Zdążyliśmy jeszcze na plener „Lębork nocą”, a resztę czasu spędziliśmy z Przyjaciółmi z Right Riders. Tradycyjnie, paradnym szykiem przejechaliśmy nad morze, aby dotknąć oponami piasku na plaży i przywitać się z Bałtykiem. Korowód naszych motocykli, sunący powoli przez nadmorskie miejscowości był nie lada atrakcją dla spacerowiczów, którzy radośnie nas witali. Mieliśmy znakomitą, słoneczną pogodę, ale właśnie nadmiar słońca spowodował, że plenerowa impreza w klubie i poszukiwanie ochłody w regionalnych napitkach oraz gościnność Gospodarzy wydłużyła wieczorne Polaków rozmowy do godzin porannych. Oj, niedziela była dla nas trudna. Raczej marzyliśmy o zasiedleniu leżaków i plażowym piasku ze szklanką zimnego napoju w dłoni, ale obowiązek wzywał. Po serdecznych pożegnaniach dosiedliśmy naszych maszyn i malowniczą trasą, przez lasy i małe miejscowości, ruszyliśmy w kierunku stolicy. Podobała nam się formuła tego spotkania i wyjątkowo sprzyjające warunki pogodowe. Znów obiecaliśmy Gospodarzom i sobie, że wkrótce tu przyjedziemy. Postaramy się ten plan zrealizować. Mamy nową maksymę motocyklisty: Życie to szalona przejażdżka, panuje w niej spokój, sielanka, potem zaczyna się gonitwa, chaos, a potem wszystko zaczyna się od nowa. Sekret polega na tym by cieszyć się tą podróżą, każdą jej chwilą, chwileczką. Zatem… do zobaczenia!