Witamy na stronie klubu motocyklowego Right Riders!

RR 100 75Przypadkowych poszukiwaczy przygody, którzy otworzyli tę stronę z ciekawości, a także fanów motocykli oraz Naszych Przyjaciół - informujemy, że znaleźli się na stronie federacyjnego klubu motocyklowego Right Riders Warszawa. WITAMY ! Jesteśmy grupą, która zrzeszyła się w 2009 roku, aby jeździć  razem motocyklami na wyprawy dalekie i bliskie, aby mieć identyfikujące nas logo - zwane barwami, aby urządzić clubhouse i się w nim spotykać, snuć plany na wolne godziny, a przede wszystkim PRZYJAŹNIĆ SIĘ ze sobą, federacyjnymi klubami: Right Riders z Lęborka, Right Riders Hranice oraz Right Riders Pilzno i innymi grupami, które mają tę samą pasję. Kultywujemy solidarność  w środowisku, szanujemy  braci motocyklistów niezależnie od płci, wieku i przynależności klubowej. Rok 2022 to kolejny sezon naszego funkcjonowania. Wspólnie z federacyjnymi klubami Right Riders urzeczywistniamy hasło Epikura: My nie tyle potrzebujemy pomocy przyjaciół, co wiary, że taką pomoc możemy uzyskać. Naszych fanów będziemy w miarę na bieżąco informowali o klubowych poczynaniach, zapraszamy do fotograficznej relacji  w zakładce Galeria, a także do zakładki Niusy oraz Felietony. Dziękujemy za polubienia i wizyty na naszej stronie Fanpage na Facebooku. Pozdrawiamy wszystkich Motocyklistów: Lewa w Górę !

faak 100x75Sezon motocyklowy jeszcze trwa, jeszcze pogoda kusi jazdą po suchym, jeszcze starcza energii, czasu wolnego i przyjaciół do towarzystwa, więc w dniach 4-8 września 2013 r. wybraliśmy się na największy, europejski zlot motocyklowy w Faak am See, znany wśród fanów jako Europejski Tydzień Motocyklowy - European Bike Week. Nie po raz pierwszy bylismy na tym zlocie, który robi ogromne wrażenie i pozostaje na długo w pamięci za sprawą znacznej ilości uczestników - nawet 80 000 motocykli z całego świata, z przewagą klasyki Harley'a Davidson'a. Wyruszyliśmy z Warszawy w pięcioro; na trasie mieliśmy się spotkać z motocyklistami z Thunder Independent z GROM i Wojskowego Klubu Strzelców Motorowych Polska. Trasa wiodła przez Czechy. Nie odmówiliśmy sobie odwiedzenia naszych Przyjaciół, motocyklistów z Hranic. Jak zawsze - nie obyło się bez grilla i spotkanie zaplanowane jako krótkie, zakończyło się „międzylądowaniem” na noclegu.

Wczesnym rankiem ruszyliśmy odprężeni do Faak am See w sercu Centralnej Karyntii, niedaleko Klagenfurtu. Do pokonania mieliśmy jeszcze ponad 600 km przez Villach. Im bliżej celu tym więcej motocyklistów, różnorodność maszyn: choppery, cruisery, customy, bobbery, trajki, a nawet crossy i supermoto - enduro. Niektóre z oryginalnymi aerografami, a sami motocykliści w oryginalnych kostiumach, dziwacznych kaskach i zwracających uwagę gadżetach. Już na Ribnigstrasse  jechaliśmy w sporym korku.Motocykle sunęły wolno w barwnym korowodzie, a kierujący nawzajem się pozdrawiali. Spotkaliśmy się z pozostałymi motocyklistami i całą grupą zajęliśmy miejscówkę na polu namiotowym. Po sprawnym ogarnięciu toalety wyruszyliśmy piechotą na poszukiwanie wrażeń. Następne dwa dni albo chodziliśmy oglądając motocykle, albo liczne stragany, słuchaliśmy koncertów, albo uskutecznialiśmy lokalne przejażdżki w dzikim tłumie rozentuzjazmowanych motocyklistów, motocyklistek i plecaczków. Największą atrakcją zlotu była z całą pewnością prawie dwudniowa non stop parada motocykli, na ponad 40 km trasie wokół jeziora Faaker See. Dopiero wówczas na własne oczy zobaczyliśmy pomysłowość uczestników tej imprezy, fantazyjność kostiumów, dekoracji i oczywiście urodę motocyklistek, często podkreśloną szokującym makijażem. Szlagierem okazało się powiedzenie: „motocyklistka jest szczęśliwa wtedy gdy znajdzie coś na czym nogami dosięga ziemi a skrzydłami nieba" i właśnie owe „skrzydła” najbardziej ubarwiały zlot. Wielkim wydarzeniem był Custom Bike Show, który rozpoczął się w piątek po południu. Ryk maszyn, głośna muzyka dobiegająca z kilku scen i totalny luz tworzyły niezapomnianą atmosferę. Szkoda, że nie da się wszystkiego uwiecznić na fotkach, ale przywieźliśmy sporo pamiątek zatrzymanych w obiektywie. Bardzo żałowaliśmy, że nie mogliśmy pozostać do zakończenia zlotu, ale mieliśmy do pokonania ponad 1000 km drogę powrotną. Szczęśliwie, całą grupą zameldowaliśmy się w domach w niedzielę wieczorem. Do Faak am See jeszcze nie raz pojedziemy.