Niby oczywista oczywistość, niby pamiętamy i każdy wie, że to jedyny taki wieczór w roku, ale coś w nas uśpiło to radosne wyczekiwanie, tę magię tajemniczości. Może - brak śniegu, może - komercyjny natłok reklam, które już w październiku trąbią o konieczności zakupów, a może – brak czasu na pielęgnowanie tradycji? bo wszyscy pracujemy, nawet w Wigilię. Taki znak współczesności: zapracowany, zagubiony w pogoni za… człowiek. Right Ridersów też gnębi rytm codziennych służb i obowiązków, a tu w klubowej poczcie pojawił się e-mail Sekretarza: mam zaszczyt poinformować i przypomnieć, że w naszym clubhousie na 19 grudnia 2015 roku zaplanowaliśmy wspólną Kolację Wigilijną. Taaak, oczywiście – zaplanowaliśmy, ale to już? teraz? Bez dodatkowego wydzwaniania stawiliśmy się w clubhousie jak jeden Brat i Siostra (niejedna). Na białym obrusie ustawiliśmy potrawy – nikt ich nie liczył, bo najważniejszy był opłatek, choinka i ten dobry duch tworzący niepowtarzalny nastrój – kolędy. Trzymając w dłoni opłatek
...